Tennengebirge'16. Z dziennika Grotołaza

Chciałbym Wam opowiedzieć, jak to było na zeszłorocznej wyprawie. Ale zanim do tego przejdę, kilka słów o przygotowaniach i o tym co się działo przed wyprawą.

Żeby do Austrii nie jechać na "sucho", postanowiliśmy rozprostować kości w Tatrach. Głównym celem zgrupowania, które miało miejsce 5-10 lipca 2016 na Polanie Rogoźniczańskiej było przejście klasyka, czyli trawers jaskiń Śnieżna-Nadkotliny. Poza tym działaliśmy jeszcze w jaskini Miętusiej Wyżniej i Marmurowej. Piękna pogoda dopisywała, co sprzyjało relaksowi nad Kirową Wodą i integracji ze środowiskiem grotołazów. Udana akcja napoiła nas optymizmem przed wyjazdem na długo wyczekiwaną wyprawę.

Po powrocie części ekipy do Żagania, wraz z pozostałymi członkami Bobrów, regularnie spotykaliśmy się w siedzibie naszego klubu, w celu doprowadzenia do końca remontu, który planowaliśmy zrobić przed zbliżającymi się obchodami 50-lecia naszej działalności. Ekipa remontowa składała się ze zgranej zgrai klubowiczów, którzy dzielnie walczyli z trudnościami remontu, a później  siedząc do późna przy symbolicznym piwie. Z każdym dniem było bliżej wyjazdu na wyprawę.

W końcu nastał ten dzień. 30 lipca. To już dziś. Przygotowania do wyjazdu od rana. Wspólnie z Marcinem i Filipem udajemy się na zakupy do supremarketu. Prowiantu mamy tyle, że musimy wziąć drugi wózek sklepowy. Niemałe było zdziwienie kasjerki, kiedy wykładając zakupy zajęliśmy całą długą taśmę i dalej dokładaliśmy.

Wieczorem spotykamy się w klubie na tradycyjnym pożegnaniu wyprawy. Przychodzi wielu starych członków klubu, jak i młodych. Chłopaki udzielają wywiadu dla radia, a impreza trwa. Pakujemy plecaki, sprzęt i prowiant do samochodów. Schodzimy na dół, robimy pamiątkowe zdjęcie. Ruszamy. Pierwszy planowany przystanek – zajazd Koňská Dráha przed Czeskimi Budejowicami. Marcin, Wojtek i Marta idą spać, a ja z Filipem ruszamy na tutejszą imprezę. Szybko poznajemy lokalsów i ruszamy do pobliskiego klubu, w którym zostajemy do rana.

niedziela, 31. lipca

Rano wracamy do samochodów i ruszamy dalej. Cel - miejscowość Abtenau, z której będziemy startować z transportami do naszej bazy - schroniska Laufen. Na miejscu czeka na nas klubowy kolega Krzysiek. Zaczynamy pakować plecaki. Przez cały czas kropi deszcz więc postanawiamy iść na piwo do naszego znajomego Zeba do pobliskiej chatki. Tam dowiadujemy się, że pogoda w najbliższych dniach będzie trochę lepsza. Po pewnym czasie wracamy do samochodów, zakładamy plecaki i ruszamy. Aby dostać się do bazy musimy pokonać ok. 700 m przewyższenia. Marcin, Wojtek i Krzysiek idą trasą zimową, Marta, Filip i ja wybieramy wariant letni. Po drodze tradycyjnie zatrzymujemy się pod wiatą z drewnem, zabieramy klocek drewna i ruszamy do źródełka. Po kilku godzinach docieramy do schroniska. Na miejscu witają nas opiekunowie schroniska - Rosi i Kristof. Szybkie pogaduchy, mały poczęstunek, rozpakowujemy plecaki i wieczorem na lekko schodzimy na dół. Już po zmroku z Filipem docieramy do szopy, w której tej nocy będziemy spać.

poniedziałek, 1. sierpnia

Budzi nas dzwonek budzika. Szybkie pakowanie plecaków, tym razem całe wypchane jedzeniem i sprzętem. Znowu ruszamy w górę z transportem. Wyraźnie odczuwamy, że upał zelżał. Powtórka z rozrywki, szlakiem przez las, później piargiem do góry i wchodzimy w "Bieszczady", teraz już tylko kilkadziesiąt minut i będziemy na bazie. Na miejscu organizujemy nasz magazyn sprzętowy i szafę z jedzeniem. Jeszcze tego samego dnia podejmujemy depozyt w jaskini Niedźwiedziej znajdującej się blisko schronu. Wieczorem zasiadamy przy kolacji i obmyślamy plany na kolejne dni.

wtorek, 2 sierpnia

Plany są takie - z Martą i Krzyśkiem idziemy do Jack Daniels'a, a Marcin, Filip i Wojtek decydują się na eksplorację w Śnieżnych Korkach. Naszym zadaniem jest przeniesienie biwaku z Sali Nie dla  Emerytów w okolice Studni Deszczu oraz rekonesans na przodku wspinaczkowym. Do jaskini wchodzimy późnym popołudniem. Tymczasem w Śnieżnych Korkach ekipie udaje się zjechać Zapomnianą Studnią i dotrzeć do ciasnot, których człowiek nie jest w stanie pokonać. Podczas powrotu do schroniska chłopaki sprawdzają kilka małych jaskiń.

środa, 3. sierpnia

Filip i Wojtek wchodzą do Jack Danielsa z kolejnym transportem, a Marcin samotnie wybiera się na powierzchniówkę w poszukiwaniu nowych jaskiń. Tymczasem w Jack Danielsie spotykamy się  z drugą ekipą. Razem decydujemy się na wyjście z jaskini, wynosimy większość luźnych lin z jaskini, które będą nam potrzebne na działalność w innych obiektach. Po drodze sprawdzamy temat eksploracyjny za Lożą. Marta z Krzyśkiem wspinają niewielki komin, wchodząc w ciasne korytarzyki, które najprawdopodobniej wpadają do małej studzienki w kierunku biwaku. Z jaskini wychodzimy cali i zdrowi, wieczorem wracamy na bazę. Wymieniamy się informacjami z Marcinem. Okazało się, że znalazł dla nas kilka interesujących tematów na powierzchni. Szybkie mycie, jedzenie i do spania.

czwartek, 4. sierpnia 

Słuchając wieczornych opowieści Marcina, młoda ekipa decyduje udać się do Studni Hades, w przeszłości najgłębszej studni jaskiniowej świata (-420 m). Celem wyjścia ma być eksploracja nieznanego okienka na głębokości ok. -320 m. Marta, Krzysiek i Wojtek zbierają dostępne liny i metal. Tego samego dnia docierają do jaskini i deponują tam sprzęt. Ja z Marcinem i Filipem udajemy się na eksplorację powierzchniową. Pogoda nam sprzyja, ponieważ jest ciepło i świeci słońce. Udajemy się w sektor "D". Tam eksplorujemy 5 nowych jaskiń. Najdłuższa z nich P-D36 osiąga długość 74 m, przy  42 m głębokości.

piątek, 5. sierpnia

Dzień restowy. Wojtek schodzi do samochodu w celu wzięcia reszty lin potrzebnych do eksploracji w Hadesie. Po powrocie, wraz z Krzyśkiem postanawiają sprawdzić stan korka śnieżnego w jaskini oddalonej kilkanaście minut drogi od schroniska - P-48. Okazuje się, że korek po kilkunastu latach puścił, ale w studni wlotowej niemiłosiernie leje się woda. Przemoczeni wracają na bazę. Na wieczór zaplanowaliśmy małą uroczystość, ponieważ Wojtek tego dnia obchodził urodziny. Wspólnie z Martą przygotowujemy tort w kształcie kasku z... makaronu, budyniu, orzechów i rodzynek. Wieczorem zaczynamy imprezę.

sobota, 6. sierpnia

Kolejny luźny dzień, bowiem postanawiamy wybrać się wspólnie z opiekunami schroniska do Jaskini Czerwony Pająk. Specjalnie na tą okazje przygotowujemy pamiątkową tabliczkę z imionami ekipy, która w tym czasie zajmowała się schroniskiem. Po godzinie marszu docieramy pod otwór jaskini. Ciągiem głównym bez żadnych problemów dochodzimy do drugiej co do wielkości sali jaskiniowej w tym masywie - Czerwonej Sali. Tam pokazujemy jak używa się spitownicy i zaprzyjaźnieni z nami Bawarczycy sami wbijają swojego pierwszego spita, i przykręcają tabliczkę. Do schroniska wracamy dłuższą, niestandardową drogą. Na miejscu wspólnie zasiadamy do stołu, żeby wypić za ich zdrowie, ponieważ kolejnego dnia zmieniają się z inną ekipą.

niedziela, 7. sierpnia

To jest ten dzień - Marta, Krzysiek i Wojtek idą do Hadesu. Ja z Marcinem i Filipem ponownie postanawiamy iść na eksplorację powierzchniową. Sprawdzamy kilka tematów i wracamy na bazę. A tam niespodzianka, ponieważ naszą wyprawę postanowił wesprzeć Miłosz Dryjański, który wcześniej zakończył wyprawę w sąsiednim masywie Hoher Göll. Bardzo się z tego cieszymy i razem zasiadamy do stołu, czekając na powrót ekipy z Hadesu. Nagle do kuchni wchodzi kulejąca Marta. Mówi nam, że eksploracja się nie udała i postanowili wycofać się z jaskini, a ona doznała kontuzji przy zejściu do schroniska. Tego wieczoru do schroniska przychodzi grupka Niemców, w celu celebracji ożenku jednego z ich kolegów. Szybko się z nimi integrujemy i opowiadamy im o tutejszych jaskiniach oraz charakterze naszej działalności.

poniedziałek, 8. sierpnia

Tego dnia postanawiam iść z Filipem na powierzchniówkę. Zabieramy ze sobą Miłosza, który debiutował w naszym masywie. Marcin zmuszony jest wrócić z powrotem do Polski, a reszta urządza sobie dzień odpoczynku. Krzysiek pokazał swoje umiejętności krawieckie i bardzo sprawnie zacerował swój kombinezon. Natomiast ja z Filipem eksplorujemy nowe jaskinie, niestety nie są tak długie jak poprzednie. W tym czasie Miłosz przechadza się po powierzchni i sprawdza pozostałe tematy. Odnajduje jedną jaskinie, w której podobno puszcza, ale trzeba liny na prożek. Może w końcu odkryjemy coś fajnego - trzeba tam koniecznie wrócić. Tego dnia na naszą wyprawę dociera kolejny turnus: Franek, Irena i Sonia.

wtorek, 9. sierpnia

Pogoda paskudna, leje jak z cebra. Jednak Sonia, Wojtek i Krzysiek spragnieni nowych metrów ruszają do P-48 i docierają do miejsc wcześniej eksplorowanych, widząc perspektywę na dalszą eksplorację.

środa, 10. sierpnia

Rano wyprawę opuszcza Krzysiek. Po śniadaniu Miłosz proponuje szybką wycieczkę do Salzburga, ponieważ dzisiaj jest zebranie tamtejszego klubu. Przy okazji planujemy sprawdzić dokumentację jaskini P-48 w tamtejszym obszernym katastrze. Schodzimy na dół razem z Miłoszem, Frankiem, Sonią i Filipem. Po przyjeździe, postanawiamy zostać w klubie na noc. Wyruszamy więc na zwiedzanie pięknego miasta jakim jest Salzburg. Po kilku godzinach wracamy do klubu, gdzie zaczynają schodzić się ludzie. Klubowicze częstują nas tradycyjnym wurstem i piwem. W międzyczasie Miłosz zaprezentował nam, jak wygląda praca z katastrem. Przekazał nam bardzo cenną wiedzę.

czwartek, 11. sierpnia

Ruszamy z powrotem do Abtenau. Wnosimy kolejny transport. Po raz trzeci pogoda nas nie rozpieszcza. Na schronisku okazuje się, że w nocy był opad śniegu i wiele z niego zostało jeszcze na otaczających Laufener Hutte graniach i szczytach.

piątek, 12. sierpnia

Znowu kiepska pogoda. Wojtek z Martą udają się jednak do jaskini Pod Śnieżnymi Korkami w celu eksploracji okienka nad prożkiem w Sali Księżycowej. Cel nie zostaje osiągnięty - Marta wspina się do ¾ wysokości prożka, po czym wycofuje się stwierdzając, że okno jest ślepe.

sobota, 13. sierpnia

Kolejny dzień wyprawowych zmagań. Tym razem na eksplorację powierzchniową ruszają dwie ekipy: Franek, Wojtek, Marta, Sonia, ja z Miłoszem i Filipem udajemy się do pozostawionego obiecującego tematu, przy okazji zjeżdżając do kilku niewielkich studni. Zaczynamy kartowanie jaskini, w której wcześniej był Miłosz. Dochodzimy nad prożek, przed którym wcześniej się wycofał. Stwierdzamy, że zejdziemy nim "na żywca". Na dnie, za ciasnym przełazem otwiera się mała salka, a za nią... kolejna! A później kolejna. Filip wpada w szał eksploracji. W końcu docieramy do końca jaskini. Obeszliśmy się smakiem i ruszamy do otworu. Filip zauważa rurę, która idzie ku górze. Czołgając się w niej dochodzimy na powierzchnię niedaleko otworu, którym wchodziliśmy do tej jaskini. W tej grocie wyciągnęliśmy aż 94 m długości korytarzy. Tego dnia ekipa pod przewodnictwem Franka zjeżdża w kilka wcześniej znanych studni, gdzie głównymi problemami są ciasnoty. Stwierdzają, że jest szansa na dalszą eksplorację. Na wyprawę przybywa ekipa z Poznania w składzie Piotrek-Agata, wspierana przez naszego klubowicza Adama.

niedziela, 14. sieprnia

Marta postanawia zejść po transport do miasta, a Franek wraz z pozostałą ekipą udają się na powierzchniówkę. Ja z Filipem postanowiliśmy pójść do Jack Daniels'a wspinać Studnię Deszczu. Planowane wyjście z jaskini - poniedziałek, wieczór. Leniwie przygotowujemy się do wyjścia, po drodze udając się do Hadesu, po potrzebną nam linę. Szybko zjeżdżamy, wyciągamy linę i udajemy się w kierunku naszego głównego celu. Po godzinie wspinaczki docieramy pod otwór JD. Przebieramy się i wchodzimy do dziury. Bardzo szybko docieramy do biwaku koło Studni Deszczu. Małe co nieco i idziemy na przodek. Na szczęście nie jest daleko, ledwie kilka minut. Tam stwierdzamy, że nie będzie łatwo. Filip jako pierwszy zaczyna wspinaczkę hakową. Po kilku godzinach postanawiamy wycofać się na biwak i iść spać. W namiocie szybko się suszymy i przygotowujemy kolację. Pakujemy się do śpiworów i nastawiamy budziki na rano. Franek z ekipą dalej działają w ciasnych studniach, posuwając eksplorację do przodu.

poniedziałek, 15. sierpnia

Temat P-48 nie został zamknięty i zapomniany. Kolejna ekipa atakuję tę jaskinię tego dnia. Udają się tam Franek, Agata, Wojtek i Marta. Zjeżdżają nowymi studniami, które kończą się po ok. 20-30 m. Natomiast ja z Filipem po porannym śniadaniu ruszamy dalej atakować hakówkę. Po kilku godzinach mozolnego wspinania docieramy na niewielką półkę, od której w górę odchodzi stromy prożek z dużym oknem, z którego dociera do nas szum wody. Postanawiamy zawijać manatki z jaskini, ponieważ zbliżał się planowany czas powrotu. Jest nadzieja na kolejną szychtę. Jaskinię opuszczamy późnym popołudniem i szybko docieramy na powierzchnię. Na bazie opowiadamy pozostałym co udało nam się wywspinać.

wtorek, 16. sierpnia

Po wczorajszym powrocie organizujemy sobie z Filipem dzień restowy. W teren wychodzą znowu dwie ekipy. Pierwsza udaje się na powierzchnię (Franek, Adam, Wojtek, Marta), a druga, w celach poznawczych, idzie do jaskini Pod Śnieżnymi Korkami (Piotrek, Agata, Sonia).

środa, 17. sierpnia

Pogoda od rana nie dawała szans na wyjście. Lecz Wojtek, Piotrek, Sonia i Agata zobowiązali się pójść do Jack Daniels'a w celu kontynuacji wspinaczki w Studni Deszczu i wyniesienia biwaku z jaskini. Kiedy nadarzyła się na to okazja w postaci okna pogodowego, szybko udali się do jaskini. Cała reszta pozostaje na schronisku i ściska kciuki za ekipę eksploratorów.

czwartek, 18. sierpnia

Tego dnia, ze względu na pogodę nie pozostało nam nic innego, jak zająć się szybkimi wyjściami w teren w celach oznaczenia tabliczek z numerami z katastru odkrytych w poprzednich latach otworów jaskiń. Wraz z Frankiem, Miłoszem i Filipem udajemy się pod szczyt Fritzerkogel. Udaje nam się przybić wszystkie tabliczki, które mieliśmy. Wieczorem na bazę wraca ekipa kończąca tegoroczną eksplorację w Jack Daniels'ie. Wynieśli biwak, ale niestety nie udało im się pociągnąć tematu na przodku wspinaczkowym. Powoli przymierzamy się do pakowania, ponieważ za kilka dni kończymy naszą działalność na tegorocznej wyprawie.

piątek, 19. sierpnia

Ostatni dzień wyprawy. Pogoda w kratkę, na przemian słońce i deszcz. Wojtek, Piotrek, Sonia i Agata postanawiają wybrać się na wycieczkę po masywie. Marta z Miłoszem wyruszają w teren, żeby poprzybijać resztę tabliczek przy jaskiniach. My suszymy rzeczy z biwaku, robimy porządek w depozytach, sprzątamy schronisko. Wieczorem wszyscy pakujemy swoje rzeczy i powoli zasiadamy do ostatniej wieczerzy. Zabawę kończymy późno w nocy z dobrymi humorami przy akompaniamencie gitary i akordeonu.

sobota, 20. sierpnia

Po trzech tygodniach nastał w końcu ten dzień - opuszczamy masyw Tennengebirge i wracamy do Polski. Rano dopakowujemy plecaki śmieciami, które musimy znieść na dół, dzielimy się na kilka grup i każda swoim tempem schodzi na dół. Po kilku godzinach wszyscy spotykamy się na parkingu. Piotrek, Agata i Sonia wracają do Poznania, Miłosz pakuje swoje rzeczy i udaje się w kierunku swojego domu w Niemczech, a my jedziemy pokąpać się w drugim co do wielkości jeziorze w Austrii - Traunsee! Później udajemy się w kierunku Polski, przejeżdżając przez Czechy.

W uprawie udział wzięli:

Speleoklub “Bobry”: Marcin Furtak i Franek Kramek (kierownicy wyprawy), Adam Balak, Irena Gabriel, Filip Kapiński, Łukasz Woroniec, Krzysztof Wypych

Wielkopolski Klub Taternictwa Jaskiniowego: Piotr Bąkowski, Sonia Dudziak, Agata Kierstein

Katowicki Klub Speleologiczny: Miłosz Dryjański

Jeleniogórski Klub Jaskiniowy: Wojciech Łużniak

Sopocki Klub Taternictwa Jaskiniowego: Marta Walczewska

Na wyprawie udało nam się odkryć 683 m w nowo odkrytych jaskiniach. Otwarty pozostał temat jaskini P-48, która posiada przodki eksploracyjne, ale nie została skartowana. Jaskinie Pod Śnieżnymi Korkami i Czerwony Pająk nadal czekają na dokończenie zaczętej w poprzednim roku nowej dokumentacji kartograficznej, co ma na celu połączenie tych jaskiń z jaskinią Pod Modrzewiem, co dałoby system jaskiniowy o długości znacznie przekraczającej 10 km. W Jack Daniels'ie wywspinaliśmy ok. 50 m w Studni Deszczu. Pozostawiliśmy tam perspektywiczny temat w postaci okienka w Studni Deszczu, z którego słychać spadającą/płynącą wodę. W tym roku w jaskini tej nie sprawdziliśmy również innego ciekawego tematu z poprzedniej wyprawy - meandra niedaleko Sali NDE. Zabrakło nam siły w ludziach i dobrej pogody.

- Łukasz Woroniec